Poniżej do odgadnięcia 2 fragmenty lektur szkolnych.
Pierwszych 3 uczniów, którzy dodzwonią się do biblioteki dnia 11 stycznia, w godzinach od 09.00 do 14.00- czekają niespodzianki.
Także 3 uczniów, którzy udzielą odpowiedzi droga emailową (11 stycznia)- czekają niespodzianki.
… „Mama spojrzała, wzdrygnęła się i powiedziała:
- Ach, ach. Jaki śliczny! – Tak jak zawsze, gdy chwaliła obrazki namalowane przez swoje dzieci. Ale to nigdy nie były obrazki malowane na ścianie.
- Mamusiu! – pisnęła z wyrzutem Rzodkiewka.
- Jak to – zmyć! Ja cię tak proszę! Zresztą to wcale nie jest kot! – dodała, jak gdyby ten fakt mógł cokolwiek zmienić.
- A co? Co to miało być? – zainteresował się Munio.
- Tygrys- ludojad. Tylko, ze nie zdążyłam pomalować go w paski. Ja wszędzie chcę wymalować okropne rzeczy. W hallu będą dwa lwy i szubienica, a na ścianie przy schodach- dzika świnia zarażona wścieklizną.
- Na miłość boską- zaczęła Mama, lecz Rzodkiewka nie dał jej dojść do słowa.
- To na postrach dla tego włamywacza, który uderzył Babcię. Jak on tu jeszcze raz przyjdzie, to się przestraszy i ucieknie od tych moich obrazów. Albo po prostu strach go zabije. Mama stała przez chwilę, z niezbyt mądrym wyrazem twarzy.- „ Młode nosorożce, młode nosorożce…”- tłukło jej się po głowie. Wreszcie otrząsnęła się.
- Skąd ty wiesz o włamywaczu, Rzodkiewciu?- spytała
- No, jak to, no przecież go widziałam!- odparła Monika z prostotą, zdziwiona, ze ktoś pyta o rzecz tak oczywistą.
- Ach! Ach! – dał się słyszeć nagły krzyk. Pan Wojtczak zachwiał się na szczycie drabiny, jakby nagle nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Runął w dół jak kamień i soczyście plasnął o posadzkę tylną częścią ciała. Po drodze zawadził ramieniem o piecyk nad wanną…”
„… Adaś musiał jednakże przez długie godziny przekonywać zatroskanego profesora, zanim zacny człowiek zgodził się na tę wyprawę. Raz się zgodziwszy, natychmiast odwoływał pozwolenie i trzeba było zaczynać na nowo.
- Idź!- zawołał wreszcie profesor.- Ale jeśli tu przyniosą twego trupa, wtedy będę dla ciebie bez litości.
- Zgoda!- zaśmiał się Adaś.
O zmierzchu żegnano Adasia przed gankiem z wielkim krzykiem i żałosnym rwetesem. Matematyk i pani Gąsowska przekonani byli, ze chłopiec naprawdę ich opuszcza, lecz ze może powróci. Panna Wanda byłą wtajemniczona, lecz grała swoja rolę znakomicie. Miałą odprowadzić Adasia na stację kolei, więc się teraz przyglądała rzewnym pożegnaniom.
Walizę chłopca położono na koźle wózka obok woźnicy, wyrostka w rozchełstanej koszulinie, dzierżącego bat większy od niego.
Adaś gramoląc się na wózek, spojrzał chyłkiem w zarośla przed domem, lecz nie dojrzał nikogo.
Jeśli mnie pilnują- pomyślał- na myśl im nie przyjdzie, ze to udany wyjazd. Na wszelki wypadek będą czekali powrotu Wandzi, aby się przekonać, że nie wróciłem…” |